plus ultra
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


my hero academy
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 ŻYCIE jest walką… SIŁA moją drogą… a PIĘŚĆ moim słowem !

Go down 
AutorWiadomość
Kōfū

⋆ uczeń ⋆

Kōfū

Imię i nazwisko : Togashi Kōfū
Liczba postów : 34

ŻYCIE jest walką… SIŁA moją drogą… a PIĘŚĆ moim słowem ! Empty
PisanieTemat: ŻYCIE jest walką… SIŁA moją drogą… a PIĘŚĆ moim słowem !   ŻYCIE jest walką… SIŁA moją drogą… a PIĘŚĆ moim słowem ! EmptyPon Gru 09, 2019 9:06 pm

„ …w tym dojo cenimy sobie przede wszystkim wytrwałość i determinację. ”
― Daiki
„ Bez deszczu, nie cieszylibyśmy się tak słońcem, bez bólu, nie znalibyśmy wartości życia. ”
― Hayashi D.
„ Dopóki będę oddychał – będę dla Ciebie oparciem. ”
— Daiki


PRZEDSMAK ŻYCIOWEJ WOJNY KŌFŪ Z CATHERINE
Początki Kōfka…
________________________________
Kōfū siedział „na dywaniku” przed swoim mentorem, byłym bohaterem i przyjacielem jego ojca, Daikim. Sytuacja, która miała niedawno miała miejsce zdążyła już się obić o uszy poniektórych ważniejszych głów. Ośmiolatek zamieszany w bójkę z użyciem noża, brak ofiar śmiertelnych, jedna ciężko pokaleczona z raną w kształcie napisu na klatce piersiowej „SMILE” — takie były rezultaty, a oficjalny przebieg wydarzeń wskazywał na zaplanowany atak trójki dzieciaków na poszkodowanego 11-latka. Brak rzetelnych dowodów i szybka interwencja Togashi Uigashiry skutecznie umorzyła jakiekolwiek prawne zarzuty. Teraz chłopiec nawet nie odważył się podnieść wzroku na mistrza, zachowując możliwie najlepszą kamienną twarz, na jaką umiał się zdobyć.
Kōfū________
________________
Siedząc w pozycji seiza na matach tatami, tej dwójce towarzyszyła cisza. Daiki wpatrywał się w chłopca uważnym spojrzeniem, po części skrytym za krzaczastymi, siwiejącymi brwiami. Spod brody, sięgającej piersi, nie widać było wyrazu jego ust, nie można było powiedzieć co myśli i nad czym się zastanawia. Słyszał co nieco o całej sytuacji, lecz zeznania różniły się w różnych stopniach od siebie, każdy miał własny pogląd na to, co się stało. Zaplanowany atak na ucznia? Za jego czasów nie było takich dwulicowych zagrywek... A jednak, siedziało przed nim dziecko uwikłane w całą tę sprawę. Rozdygotane całą sytuacją, lecz starające się ze wszystkich sił pokazać powagę oraz opanowanie godne wojownika. Pozory, gra czy szczera postawa? Jeszcze ta paskudna rana, której wykonanie musiało zająć więcej czasu niż zadanie kilku chaotycznych cięć w samoobronie... Nim jednak przejdzie do oceny, wniosków i konsekwencji, lepiej zgromadzić więcej informacji.
Co się tam stało? — zapytał spokojnym, choć jak zawsze stanowczym tonem.
Cath________
________________
Zacisnął z całej siły usta, przez które z ledwością próbowały się przedostać kolejne słowa szablonowej wręcz odpowiedzi.
Nic. Nic takiego, się nie stało. Po prostu trochę się zdenerwowałem, każdemu czasem puszczają nerwy, nie…
Przygryzał od wewnątrz wargę, próbując zapanować nad rozszalałym uczuciem bezsilności wobec postawy starszego mężczyzny. Wbrew pozorom, rzadko czuł przed kimś obawę, a tutaj zaledwie jedno pytanie z ust szanowanego mistrza zdążyło wprawić go w stan niemal osaczenia. Czuł, że już za późno na wykręcanie się zwykłymi wymówkami, lecz spróbować nigdy nie zaszkodziło.
Kōfū________
________________
Mężczyzna zmrużył nieznacznie powieki, słuchając gorączkowych tłumaczeń. Z ust chłopca padły nieznacznie drżące słowa, usprawiedliwienie, sprowadzenie uwagi na coś innego, omyłka czy podpucha..? Nie, to tylko nieprawda. Trudno było nazwać to kłamstwem, lecz na pewno te słowa nie były zgodne z tym co Kōfū przeżywał i co Daiki chciał usłyszeć. Nie wzdychał, nie kręcił głową, by nie dawać mu więcej powodów do niepokoju. Rozmowa sam na sam miała chłopcu dać pewien komfort, możliwość się zwierzyć, lecz wyglądało na to, że zadziałało odwrotnie - stresował się, uparcie wbijając wzrok w matę tatami.
Unieś głowę i spójrz mi w oczy. — polecił spokojnym, o ton łagodniejszym głosem Daiki. - Opowiedz mi, co się tam wydarzyło.
Cath________
________________
Czuł ją. Tę sztuczną domową atmosferę, w której niby miał się poczuć spokojniej. Do jakiego czorta niby miałby się teraz tak czuć?! Czy on chociaż wie, o co poszło?! Czy wie, co to znaczy maczać palce w krwi drugiej osoby?! Kōfū szczerze w to wszystko wątpił.
Uniósł powoli głowę na rozkaz mistrza, ukazując na moment w oczach wściekłość. Jednak nie wytrzymał dłużej niż sekundy, wracając do poprzedniej postawy i emocji. Przez chwilę nawet chciał się naprawdę zwierzyć, ale coś go blokowało… Duma? Strach? Pewnie coś z tych rzeczy…
Nic. Naprawdę nic… po prostu zaczepił nas ten typ, Juichi Kayamura, i… zresztą za… — Kōfū zawahał się, mimowolnie rozszerzając na chwilę źrenice — męczył nas od jakiegoś czasu. Może… Męczył w ogóle nie tylko nas. Zwykła ka… zwykły buc.
Nie poszło mu najlepiej, tak pomyślał. Skupiając się co raz mocniej, wbił jeszcze intensywniej wzrok w podłoże.
Kōfū________
________________
Nie pierwszy i nie ostatni raz miał przed sobą istotę, która jednocześnie dygocze ze strach i wściekłości. Dziwna mieszanka. Obawa przed konsekwencjami oraz oceną zbiegła się z frustracją... Odnośnie owej sytuacji, czy jak widział to chłopiec, przesłuchaniem. Irytował się, że ma się tłumaczyć, on wiedział lepiej co zaszło, on to przeżył, nikt inny... Zabawne, że cechy charakterystyczne buntu nastoletniego przejawiały się w tej chwili u ośmiolatka. Lecz z drugiej strony, nie ma co go winić. Daiki przymknął oczy i potarł brodę, zastanawiając się nad jego słowami. Złość była ambiwalentną emocją, jednak zaliczała się do tych złych. Niektórych motywowała, innych niszczyła i potrafiła nieostrożnych uzależnić.
Czym Cię on zdenerwował? — zapytał spokojnie, otwierając oczy i ciemnym spojrzeniem wpatrując się w rozczochraną czuprynę dziecka — A czym zdenerwowałem Cię ja? — zadał takie pytanie. — Widzę, że zezłościłeś się na mnie. Czy ja również Ciebie męczę? Czy ja również mogę obawiać się takiej sprawiedliwości, wymierzonej Twoją ręką?
Cath________
________________
–  Nie, mistrzu! — chłopak poderwał się na równe nogi, gdy tylko tamten skończył mówić. Na jego twarzy było widać żal, który kłócił się teraz ze wściekłością — Mistrz jest dobry, uczciwy, troskliwy, uczynny, czemuś oddanym, ma cele i marzenia, a przede wszystkim  — odwrócił twarz — nigdy nie skrzywdziłby nikogo!
Wziął głęboki oddech i ponownie usiadł w seiza.
Przepraszam. Za bardzo się uniosłem. On po prostu… był prawie jak złoczyńca. Dokuczał bez powodu, zaczepiał moich kumpli, czasem bił… I te jeszcze jego głupie gadki o uśmiechu… denerwował się tylko, jak ktoś się przy nim śmiał, a sam chodził ponury cały czas.
Wypłynęło. Całe napięcie jakby gdzieś uleciało z ośmiolatka, lecz wtedy poczuł się prawie nagi. Zaczął ciężej oddychać, brać większe hausty ograniczonego w pomieszczeniu powietrza. Powoli kierował wzrok co raz wyżej zatrzymując się na udach mistrza.
Kōfū________
________________
Przeceniasz mnie, mój chłopcze. — stwierdził najzwyklej w świecie Daiki, choć jego wzrok złagodniał, gdy dziecko w końcu było w stanie otworzyć się na niego i wypuścić z siebie targające nim emocje. Pozwolił mu się wykrzyczeć i uspokoić, przemawiając dopiero wtedy, gdy upewnił się, że oddech Kōfū się uregulował. Uchylił przesuwane drzwi, wpuszczając trochę świeżego powietrza. Ujrzeli zadbane krzaki, równo przyciętą trawę oraz kępy kwiecia, które jeszcze kryły się w pąkach. Widok na ogród oraz drzewa był miłą odmianą od surowego drewna i papieru tradycyjnych drzwi.
Nie raz, nie dwa zdarzyło mi się kogoś skrzywdzić. — odezwał się niespodziewanie mężczyzna, patrząc w stronę zieleni. Zdawało się, że zastanawia się nad czymś, co miało miejsce dawno temu... — Czasem, nie ma się wyboru. Czasem, to walka o życie, swoje albo cudze. Możliwe, że wtedy nie czuje się żalu ani smutku... Choć mnie zawsze boli wtedy serce, że nie było innego sposobu. Ale dopóki jesteśmy świadomi wszystkich powodów i konsekwencji, jeśli wiemy, że świat stał się choć trochę lepszy i potrafimy się z nimi pogodzić, można żyć dalej. — powiedział, odwracając głowę by spojrzeć na chłopaka. — Dlatego chcę wiedzieć, czy Ty miałeś wybór w tej walce z Kayamurą. Nie wiem dokładnie co się stało, dlatego proszę, byś mi o tym opowiedział.
Cath________
________________
Nie walczyłem o swoje życie. W zasadzie to on był żałośnie słaby… Zastanawiałem się dlaczego ktoś tak słaby decyduje się gnębić innych. Frustrowało mnie to. Chciałem pokazać mu, gdzie powinno znajdować się jego miejsce. Wskazać je. Nauczyć. Tak jak ty uczysz mnie mistrzu — puste spojrzenie powędrowało w kierunku Daikiego, jakby skupione nie na tym, co na zewnątrz, a na tym, co siedziało w odmętach duszy chłopca; duszy, która krzyczała mu: „Nie. Mylisz się. Nie tego uczył cię twój mistrz.” — Nie powiedziałbym, że świat stał się lepszy – w końcu być może uciszyłem jednego złego, ale powstał też ten nowy. Nie bolało mnie też serce, można nawet powiedzieć, że poczułem ulgę, że Kayamura przestanie dręczyć moich znajomych. Czy oznacza to, że jestem już całkiem zepsuty? Nie żałuję, jeśli o to pytasz. I nie kłamałem, jak mówiłem, że to nic takiego. W dzisiejszych czasach takie rany to nic takiego. Po prostu trochę mnie poniosło. Jesteś na mnie zły?
Przestał mówić — opuścił głowę, lecz już nie tak jak na początku; mogło się wydawać, że po prostu unika kontaktu wzrokowego.
Zaczął też się zastanawiać, dlaczego tutaj się znalazł. Czy ta rozmowa była konieczna?
Kōfū________
________________
Wiem, że Ty jesteś ode mnie słabszy i mógłbym również użyć tego określenia, "żałośnie słaby". — zmrużył powieki. — Mógłbym również teraz pokazać Ci, gdzie jest Twoje miejsce w taki sam sposób jak Ty potraktowałeś Juuichiego, gdyż to co zrobiłeś dla wielu jest godne pogardy. - ton zrobił się chłodniejszy, bardziej zdystansowany. — Jednakże nie zrobię tego, gdyż nie uważam, by był to wartościowy przekaz. I nie dlatego, że nie mam powodu, bo choć nie znęcałeś się ani nie gnębiłeś mnie, dałeś pewien powód innym. Jego przyjaciołom. Może jego rodzinie, bliskim, kolegom ze szkoły. Może znajdzie się ktoś, kto spróbuje się na Tobie zemścić. Jeśli tak, to Ci może stać się krzywda. W tej wściekłości, ucierpisz Ty. A potem, podejrzewam, któryś z Twoich braci postanowi się zrewanżować... Powstanie błędne koło. — Daiki zamilkł na dłuższy moment, przypatrując się pochylonej głowie chłopca. Widział już w tym życiu wiele, miał pod swoją pieczą mnóstwo charakternych osób w różnym wieku, więc taka sytuacja nie była dla niego nowością. Niemniej, zachowałby się pochopnie, jeśli nie podszedłby do niej z najwyższą powagą i uwagą.
Naprawdę uważasz, że Kayamura jest złą osobą? W jego oczach, to Ty jesteś tym złym. Pobiłeś go, znieważyłeś i okaleczyłeś. — wyjaśnił, gładząc się po brodzie. — Istnieje kilka rodzajów siły. On wiedział, że jest słaby. Wiedział, że wam nie dorówna, więc robił wszystko, by czuć się na równi z wami albo nad wami. On również był sfrustrowany, własną niemocą, więc robił wszystko by to zamaskować, by pokazać, że jest silny. Stworzył iluzję siły. Próbował to sobie udowodnić waszym kontem. To smutne. Nie sądzę, by był złym człowiekiem... Tylko bardzo przestraszonym. Jego dar nie jest uważany za silny, więc z obawy przed zostaniem ofiarą, został oprawcą. W ten sam sposób, obawiając się dalszych szykan, Ty zostałeś jego oprawcą, a on Twoją ofiarą. Krąg się zamyka.
Daiki zamknął oczy i dopiero po dłuższej chwili je otworzył. W jego wzroku było coś innego, coś jak ciężka niby ołów refleksja, myśl, która ciążyła nad jego głową, nie dając spokoju.
... Ja też odczuwam wtedy ulgę. Byłoby kłamstwem, gdybym zaprzeczył . — westchnął nad sobą mężczyzna, wpatrując się w swoje otwarte dłonie. Duże i umięśnione, pokryte bliznami i zgrubieniami, świadczące o tym, że nie boi się ciężkiej pracy, wysiłku ani bólu. — Cieszę się, że nikt już nie będzie krzywdził moich bliskich. Mogę spać spokojnie, że nikt nie zaatakuje miasta. Jednakże czuję żal, bo by zapanował spokój, żebyśmy poczuli się bezpieczni, musi dojść do aktu przemocy. Czasem nie ma innego wyboru, ale jeśli jest, staram się zrobić tylko to, co konieczne. — pokręcił lekko głową. — Nie jesteś zepsuty. Miej jednak świadomość, że każdy atak, każde podniesienie ręki na drugą istotę w celu zadania krzywdy a nie obrony, jest czymś karygodnym. Jeśli będziemy temu umniejszać, każde małe zło zacznie być akceptowane w społeczeństwie. Kradzież, pobicie, morderstwo... Ludzie zamiast je potępiać, zaczną wzruszać ramionami, twierdząc, że "zdarza się". Wyobraź sobie, że zostaje zabity Twój bliski, a wszyscy naokoło określają to właśnie tak – zdarza się. Żadnego dochodzenia ani szukania winnego. Wiesz lepiej niż to. Wiem, że wiesz. Jestem w stanie zrozumieć, że przyparty do ściany i sprowokowany, byłeś w stanie Juuichiego zaatakować i znając Twoje możliwości wiem, że to by wystarczyło by go powstrzymać. Cokolwiek Cię skłoniło do reszty, czy frustracja czy złość, one nie definiują Ciebie. Określa Cię to, co zrobisz ze swoimi emocjami. Jesteś zdolnym dzieckiem i masz dobre serce, broniąc swoich przyjaciół, a my jesteśmy ludźmi, popełniamy błędy. Cała rzecz tkwi w tym, czy chcemy nad sobą pracować czy pozwolimy sobie zamienić się w to, co potępiamy.
Znów cisza. I znów odpowiedź... Tym razem dało się słyszeć w niej zupełnie inną nutę niż wcześniej. Nutę żalu.
Nie. Nie jestem zły. — wyprostował się i wziął głęboki oddech. — Moja nauka nie taki ma przekaz, lecz jeśli tak ją pojąłeś, jeśli nie zrozumiałeś jej dobrze, to wina leży po mojej stronie. — to mówiąc, pochylił głowę przed chłopcem, jakby to on był winien całego zamieszania.
Cath________
________________
Trzask drewnianej belki pod matą tatami. Ostre pociągnięcie nosem. Delikatny dźwięk spadającej pojedynczej kropli z twarzy chłopaka. Tak młody, a już postawiony pod takim jarzmem swoich czynów. Osądzony i skazany, jeśli nie przez wielkiego Daikiego to przez niego samego! I kolejny trzask uderzenia głową o matę. Chłopak zniżył czoło jeszcze niżej od swojego mistrza.

MISTRZU. PRZESTAŃ. Czemu to robisz? Czemu mi mówisz takie okropne rzeczy o sobie. Mnie możesz dogadywać ile chcesz, jestem przyzwyczajony, ale czemu niszczysz moje słodkie wyobrażenia o Tobie. Dlaczego nie pozwalasz mi marzyć, że jest tu choć jedna osoba, która mogłoby być dla mnie oparciem — skoordynowany potok lał się z jego twarzy — NIE — podciągnął nosem — DLA NAS WSZYSTKIM — pociągnął drugi raz, nawet nie zauważając kiedy począł krzyczeć na własnego mistrza — Mistrzu. Mistrzu wiedz, że nie chcę być nazwanym żałośnie słabym! Nie chcę! Więc będę robił wszystko, by być mocniejszym. ALE Nie chcę też być w świecie, o którym powiedziałeś! — zmarszczył oczy, podnosząc wzrok, z którym wylała się druga fala łez — Nie chcę. Nie chcę. I choć nie umiem tego dobrze dobrać w słowa, to czym byłby świat, w którym ludzie, tacy jakimi jesteśmy, mieli się tylko bronić. Mieliby nie atakować. Czyż najlepszym sposobem na zaciśnięcie więzi nie jest wymiana pięści?! Czy to poniekąd ból nie mówi nam, że żyjemy?! I wiem — niemal bezgłośnie przyłożył głowę do maty — że ból nie jest tym, czym ktokolwiek chciałby żyć, ale mimo to… mimo to nawet jego nie chciałbym stracić… Wiem, że zabijanie jest najgorsze, i myślałem wcześniej, że nigdy nie chciałbym zabić, ALE, Mistrzu, ALE teraz WIEM, że nigdy tego nie zrobię — zacisnął piąstki, kładąc je przed sobą — przysięgam, że na Twoje imię tego nie zrobię, a jeśli faktycznie nie będę mógł się powstrzymać powiem Nie zrobię tego ze względu na mojego Mistrza, ALE ALE Mistrzu! Proszę! Przestań, i nigdy więcej nie skinaj przede mną głowy jednocześnie mówiąc mi, że jestem „żałośnie słaby”.
Poliki czerwone, lekko zmoczona grzywa zarzucona w rozpaczliwym ruchu głowy oczami w kierunku mistrza. Siłą powstrzymywane łzy. Żżżałosne spojrzenie.
Już przyznam się do wszystkiego! Tylko nie zabieraj mi mojego mistrza. Nawet jeśli nie był prawdziwy, bo choć… nowy nie musi być zły, to nie chcę też tracić tego starego. Nie chcę też stracić nikogo z rodziny, dlatego będę ćwiczył, nie chcę więc też tracić tego chłopaka, więc pójdę — żałosna, wykrzywiona w odwrócony banan mina — i go przeproszę, ale… — powaga zmieszana ze złością, poliki dalej czerwone, a usta drżące od smutku — jeśli znów będzie dokuczał moim znajomym, to znów go czegoś nauczę.
Kōfū________
________________
Skrajne emocje jakie wywołał były jak wielka, szczera, gorąca fala, który uderzyła o niewzruszoną skałę, patrzącą nań z góry. Tak się zdawało... Czy tak właśnie było? Naprawdę Daiki odczuwał każdą zmianę atmosfery w pokoju dotkliwie i mocno, pozornie jak statua milcząc i obserwując, w rzeczywistości brał sobie do serca każde słowo chłopca. Lecz nie była to jego rola by być emocjonalnym – jego zadaniem było uczyć, radzić i prowadzić, respektując uczucia oraz wątpliwości jego uczniów. Kim by był, gdyby ignorował ich w potrzebie?
Podnieś głowę Kofu. — przemówił zaskakująco miękko jak na mężczyznę postury niedźwiedzia. Oparł dłoń lekko na ramieniu chłopca, patrząc mu w oczy, a jego spojrzenie tchnęło spokojem i troską. — Nie uważam, byś był słaby i przepraszam, jeśli tak to zabrzmiało. Określenie, które przytoczyłem z Twoich własnych ust było tylko przykładem, którego mógłbym, choć nie chcę, użyć wobec osób słabszych ode mnie. Jestem jednym z najsilniejszych osób z Japonii, lecz czy uważasz, bym którymś z was gardził? Wiesz, jak to jest kogoś tak nazwać, prawda? — głos i rysy twarzy Daikiego były mniej surowe niż zazwyczaj. — Wiesz, że potrafi to zaboleć bardziej niż niejeden cios, lecz wykorzystałeś to jako miecz obusieczny, raniąc tą samą obelgą kogoś, kto odczuwał tę obrazę mocniej od Ciebie. — odsunął dłoń, wracając z powrotem do poprzedniej pozycji i złożył razem dłonie. Biorąc głęboki oddech dał chwilę obojgu na ułożenie myśli, nim ponownie przemówił.
Twoje zdolności będą rosły wraz z wiekiem, lecz sama siła nie jest najważniejsza. Masz ogromny potencjał. — położył dłonie na udach, jakby szykował się do sesji medytacji, a jego głos, jak zawsze zresztą gdy mówił o swojej szkole, przybrał formalny ton. — Wiesz dobrze, że w tym dojo cenimy sobie przede wszystkim wytrwałość i determinację. Przychodzą tu ludzie, którzy od wielu lat ćwiczyli sztuki walki, ale też tacy, którzy mają kłopot z prawidłową postawą w czasie medytacji – każdy wkłada duszę i serce w swój trening, nikogo nie potępiamy za brak siły, ale chwalimy za chęć pracy nad sobą. Obdarzamy szacunkiem naszych przyjaciół i przeciwników. Umiemy wybaczać sobie oraz innym, ale też przyznać się do winy lub błędu. Walczymy szczerze, trenując nasze ciała i charaktery. Jest tu miejsce na słabości, błędy, na łzy i pytania, lecz pracujemy nad nimi. Nikt nie rodzi się idealny i każdy zrobił kiedyś rzeczy, z których nie jest dumny. Można to zaakceptować i wyciągnąć z tego wnioski, co wymaga ogromnej siły... A Ty, mój chłopcze, jesteś bardzo silny. Nie wstydź się łez, jeśli płyną ze szczerych uczuć. Jestem dumny, że potrafisz przyznać się do winy i zadecydować o czymś, co wielu zajmuje dekady, by zrozumieć... Jednak i ja Cię o coś proszę. — przymknął na chwilę oczy. — Nie przysięgaj takich rzeczy, ponieważ jest to bardzo trudna rzecz do dotrzymania. Wierzę, że zrobisz co w swojej mocy, by tego dotrzymać, lecz jeśli, podkreślam, jeśli, nie uda się Ci się to – nie wiń siebie, bo ja na pewno Ciebie winić o nic nie będę. — schylił delikatnie głowę przed chłopcem, jakby oddając krótki hołd jego postanowieniu. Daiki cenił życie inne ponad wszystko inne i również, wiele, wiele lat temu złożył sam przed sobą identyczną przysięgę... Której nie dotrzymał. Pogodził się z tym, choć nie był z tego dumny, ponieważ nie miał wtedy wyboru – a życie różne scenariusze tworzy i miał nadzieję, że nigdy chłopiec nie stanie w podobnej sytuacji.
Tu mnie masz, ale ból fizyczny ma dwie twarze. Jest ten zimny, lodowaty, podszyty strachem albo apatią, taki czuć można podczas walki o życie. Istnieje też dobry ból, gdy po długim treningu, czujesz jak Twoje ciało jest zmęczone, obolałe, ale zadowolone z wysiłku. — po raz pierwszy od rozpoczęcia tej rozmowy, Daiki uśmiechnął się lekko pod białym wąsem. — Poznajemy innych w czasie sparingu – widzimy jak oddychają, jak się poruszają. Walka wręcz jest piękną rzeczą, bez słów potrafi nam oddać czyjś charakter, pozwala nam nawiązać więź, jak nigdzie indziej. Ból jest ważną częścią naszego istnienia, są dni, gdy jest znienawidzony albo wytęskniony. Lecz warto pamiętać, by żyjąc, nie przysparzać go w nadmiarze innym. Bez deszczu, nie cieszylibyśmy się tak słońcem, bez bólu, nie znalibyśmy wartości życia. — pogładził delikatnie wąs mężczyzna, by na ostatnie słowa, zwrócić się szczerze, cieplej i spokojnie do Kofu.
Cieszę się, że go przeprosisz, lecz nigdy nie przepraszaj za to, że kogoś broniłeś. — uniósł dłoń do góry, podkreślając swoje słowa. — Przeprosić powinieneś za coś innego. Możesz mu również otwarcie powiedzieć, że jeśli jeszcze raz próbuje zaszkodzić Twoim bliskim, również nie pozwolisz mu tego zrobić. Jednak używając odpowiedniej siły... Też bym tak zrobił. — westchnął nieznacznie i spojrzał na chłopaka uważniej. — Nikt nie jest idealny. Możesz mnie umieszczać na piedestale Kofu, lecz my wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. — powiedział bardzo poważnie. — Jestem taki sam jaki byłem, lecz dowiedziałeś się czegoś nowego, choć mam nadzieję, że nie przekreśli mnie w Twoich oczach. Mam wady, popełniam błędy, ale ze wszystkich sił staram się je naprawić. Nawet bohaterowie, których wszyscy idealizują, mają wady i słabości..To co czyni nas wielkimi, jest walka z samym sobą – z naszymi błędami, porażkami oraz wątpliwościami. To jest prawdziwą miarą siły. I mogę Cię zapewnić – tak długo, jak krew płynie w mych żyłach, dopóki będę oddychał – będę dla Ciebie oparciem. Nieważne co się stanie, każdy z moich uczniów znajdzie tu pomoc, radę i schronienie. Pomogę Ci trenować, pokonywać swoje słabości, uspokoić złość i znaleźć spokój, nieważne jak trudne to będzie. Jeśli tylko będziesz chciał... Nie zostaniesz w tym sam.
Cath________
________________
Co za wstyd. Wstyd. Chłopak czuł taki wstyd przed samym sobą, że przyszedł do dojo, będąc gotowy na najgorszą krytykę, chciał stoczyć sam bój z kimś silniejszym; nie pozwolić na kierowanie własnym życiem. Stawić opór i wyjść skłóconym ze wszystkimi o wszystko, lecz dumnym… tymczasem… gorzko płakał, zwracając się do mistrza ze swoimi wszystkimi smutkami.

Ból. Niewyobrażalny, zadany słowami. Pomylił je z, najdroższymi mu, tymi matczynymi. Lecz przyjemny, kojący serca. Łzy pojedynczo spełzały nadal po polikach, a pomimo licznych nieporozumień, które wystąpiły w tym dialogu, usta nie chciały już mówić.
Tak. Mistrzu. Pozwól być mi ci dłużny i dziękuję, że mówisz, że mogę na ciebie liczyć.
Kōfū________
________________
Nie masz wobec mnie żadnego długu, mój chłopcze. — odparł Daiki. Westchnął cicho. Nauka nie jest nigdy łatwa. Wyciąganie wniosków ze swoich czynów też nie. Wstyd, ból i upokorzenie są najlepszymi nauczycielami, choć najlepsi nauczyciele starają się przed nimi przestrzec swoich podopiecznych wszelkimi sposobami... Jednakże czasem, by wzlecieć wyżej, trzeba odbić się od dna. Nie można całe życie bronić ludzi przed nimi samymi, w końcu trzeba stanąć twarzą w twarz ze swoimi demonami. Prędzej czy później, nie ma różnicy, bo szok zawsze jest tak samo bolesny – można tylko złagodzić skutki. I miał nadzieję, że gdy pierwsze dni przeminą, gdy umysł uspokoi się i spojrzy na to z innej strony – zrozumie się więcej. Czasem potrzeba na to kilku tygodni – czasem, o wiele więcej lat, ale dopóki będzie mógł, będzie starał się wskazać mu drogę. Mężczyzna zamknął oczy, wsłuchując się w oddech chłopca. Jeszcze drżący, urywany łzami, lecz, zdawało się, spokojniejszy po tej rozmowie... Lecz potrzebował chwili przerwy i odpoczynku... Lub odreagowania swoich emocji podczas ćwiczeń. — Możesz dziś tu zostać do końca dnia, jeśli zechcesz. — przemówił, otwierając oczy. — Do jutra również, mogę uprzedzić Uigishire. Więcej zajęć dziś nie ma, lecz mogę zaoferować wspólny trening albo medytację. — to mówiąc podniósł się z maty i poprawił rękawy stroju. — Jeśli jednak wolisz, również możesz wracać już do domu.
Cath________

. . .

Blah blah... BLAH!
Bla...
BlablaBLAHblablahBLAhahaahha....

TU COS JESZCZE BEDZIE <33
Powrót do góry Go down
https://oneforall.forumpolish.com/t129-togashi-kofu-budowa#212
 
ŻYCIE jest walką… SIŁA moją drogą… a PIĘŚĆ moim słowem !
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
plus ultra :: Strefa organizacji :: Akta mieszkańców :: Retrospekcje-
Skocz do: